Zwykle nie piszę
wiele, ale wczorajsze wydarzenia natchnęły mnie do głębszej
refleksji, będzie więc krótka opowieść o życiu (i utrudnianiu
go sobie), pasji, oglądaniu świata czujnym okiem, wyobraźni,
zachwycie i dziecięcej kreatywności.
Przygotowuję
jesienną scenę w miniaturze i potrzebuje do niej dużo liści. Więc
jak na „zawodowca” przystało zabrałam się do tego
profesjonalnie, czyli od przeszukania internetu. Po obejrzeniu
licznych tutoriali, zdjęć i filmów, zainspirował mnie projekt
tworzenia liści w skali przy pomocy ozdobnych dziurkaczy do papieru.
Tym jednak co było najbardziej niesamowite, był materiał, gdyż
wycinano je z prawdziwych liści.
Wobec tego odkrycia
i inspiracji, najpierw przejrzałam swoje zasoby takowych dziurkaczy.
Jednak znalazłam tylko jeden z liściem - liść klonu. Jako, że był piękny słoneczny dzień, niezrażona tym, udałam się
ochoczo na spacer do mojego ulubionego sklepu papierniczego, celem
nabycia kilku dziurkaczy. Niestety, okazało się, że nie było odpowiednich.
Idąc z owego sklepu
odebrać pewnego młodego człowieka, zbierałam DUŻE liście,) gdy
nagle moją uwagę zwróciły krzaki, a na nich małe, normalnie
MIKRO listki...
No to wróciłam do
nich szybko, ze wsparciem ...
Początkowo
przystąpiliśmy do pracy profesjonalnie – postanowiliśmy zrywać
tylko najmniejsze okazy. Po kilku minutach byliśmy już przekonani,
że utkwimy w tych krzaczorach na całe wieki. Wkrótce cierpliwość
młodego człowieka się jednak wyczerpała, więc postanowił wziąć
sprawy w swoje ręce i przyspieszyć nieco cały proces.
Rozłożył więc
plastikowy worek pod krzakiem i patykiem strząsał liście...
Po czym, nie
marnując więcej cennego czasu, natychmiast przystąpił do
czynności przyjemniejszej od zrywania listków, jaką jest rysowanie
(ze mną).
Tak oto dziecięca
kreatywność zatriumfowała nad moim utrudnianiem sobie życia,)
Pozdrawiam
P.S. I jeśli ktoś
z Was będzie zbierał liście, pamiętajcie o mnie ,) skala 1:12, no
chyba że macie pożyczyć dziurkacze;-). I sprawdziłam to naprawdę działa! Ale o tym wkrótce...